I tak szliśmy, krok za krokiem…
…w milczeniu, przez chłodną, cichą noc. Wśród leśnych ścieżek, między polami i wzgórzami, miedzy domami, pod rozgwieżdżonym niebem i czuwającym księżycem. Każdy z nas niósł coś więcej niż tylko plecak, niósł swoje intencje, pytania, zmagania i swój krzyż.
Nie wiedzieliśmy, ile będzie kosztować ta droga. 24 kilometry to liczba, która nic nie mówi o tym, co naprawdę się wydarzy. A wydarzyło się wiele.
Szliśmy przez ciemność, przez ciszę, przez wiejskie drogi i odludne trakty. Mijaliśmy domy. Jedne pogrążone we śnie, zgaszone, ciche, jakby od dawna zamknięte w sobie. Inne rozświetlone, z pojedynczymi lampami w oknach, jakby ktoś jeszcze czuwał. Może ktoś wracał z pracy. Może ktoś się modlił. Może ktoś nieświadomie stawał się towarzyszem naszej drogi. Te domy były jak ludzie: jedni pogrążeni w ciszy serca, inni zmagający się jeszcze ze swoją nocą.
Zatrzymywaliśmy się przy stacjach. Każda z nich była małym cudem — oznaczona, rozświetlona świecami, jakby ktoś czekał tam na nasze przyjście. Jakby ktoś powiedział: „Nie jesteś sam. Idź dalej.” I rzeczywiście, ktoś czuwał. Ktoś wcześniej przeszedł tę drogę z młotkiem, z oznaczeniami, ze świecami i modlitwą w sercu. Po cichu przygotował miejsce na nasze spotkanie z Panem Jezusem. Ktoś ją wydeptał przed nami, zaplanował, zapalił światło, pomyślał o końcu, gdy my byliśmy jeszcze na początku.
A my szliśmy, raz szybciej, raz wolniej. W ciszy. W rozmowie z Panem Bogiem. W zmaganiu ze zmęczeniem, chłodem, sobą samym. Jak On, Jezus, na swojej Drodze Krzyżowej. Szliśmy Jego śladami, choć nasze krzyże były lżejsze, a mimo to czasem uginały się kolana.
Aż w końcu dotarliśmy do celu. Inni niż na początku. Zmęczeni ale radośni. I czekała na nas zupa. Zwyczajna ale niezwyczajna zupa z soczewicy. Pyszna! Była w niej troska, było w niej ciepło, była miłość. Przygotowana przez Ojca Ryszarda, naszego pasterza ale i gospodarza który wie, że po duchowej wędrówce człowiek potrzebuje nie tylko modlitwy, ale też troskliwego gestu i talerza czegoś dobrego, solidnego.
Dlatego z całego serca DZIĘKUJEMY. Dziękujemy wszystkim, którzy tę drogę przygotowali. Tym widocznym i tym w cieniu. Dziękujemy za każdy lampion, każde oznaczenie stacji, modlitewny szept, który poprzedził nasze kroki.
To była noc ciszy, samotności i głębokiego spotkania. Noc, w której szliśmy nie tylko przez świat, ale i przez siebie. Dziękujemy, że mogliśmy iść.













